Piotr Kosiorek
Znaczenie osoby Alberta Schweitzera
dla współczesnej praktyki lekarskiej
- „Ostatnio na Zachodzie zainteresowanie jego postacią zmalało. Nie tylko dlatego, że nie jest już żywym, obecnym bohaterem, którego losy można śledzić dzięki środkom masowego przekazu, lecz chyba również dlatego, że ze względu na wzory współczesnego młodego pokolenia Schweitzer wypada często zbyt „tradycyjnie” lub nawet wręcz „staroświecko” [1].
Czy rzeczywiście „tradycyjnie” i „staroświecko”? Czy nie ma znaczenia dla współczesnej praktyki lekarskiej? Postaram się w swojej pracy dać na to pytanie odpowiedź.
Albert Schweitzer to nie tylko geniusz sztuki, filozofii i nauki przełomu XX wieku, ale osoba natury moralnej bliska współczesnej nam epoce. Jego postawa i myśli są aktualne w dzisiejszych czasach, a jego żywe dzieła stanowią dziś dobry tego przykład. Dzięki niemu każda istota obdarzona życiem staje się mi bliska. Jego słowa – być człowiekiem to po prostu być w zgodzie z samym sobą i nieustannie pracować nad sobą. Moją postawę życiową czerpię z osoby Alberta Schweitzera.
Czy ktokolwiek z nas, znajdując się w pewnej życiowej sytuacji, podejmując moralną, odpowiedzialną decyzję, kierował się czcią dla życia? Czy był świadom przesłanek swego wyboru?
Alberta Schweitzera opisałbym krótko: lekarz-chrześcijanin, którego postawa życiowa rozwija się do dzisiejszego dnia w sercach ludzi, a humanizm z niej wynikający wprowadza nas w trzecie tysiąclecie. Być człowiekiem – to współdoznawać i współcierpieć z innymi – jak twierdził. I również ja chce postępować zgodnie z tymi słowami, ponieważ homo sum.
Lekarz i uzdrawiacz dusz
- „Prawdziwie dobrzy i ofiarni ludzie zdarzają się niezmiernie rzadko. W naszych czasach nawet trudno takich ludzi zrozumieć. Schweitzer był prawdziwie dobry i ofiarny” [1].
Albert Schweitzer, syn pastora, urodził się 14 stycznia 1875 roku w Kaysersbergu, mieście niedaleko Strasbourga w Alzacji, wtedy należącego do Niemiec (obecnie Francja). Kiedy poszedł do szkoły podstawowej zauważył, że status społeczny jego rodziny znacznie wyróżnia ją spośród innych w mieście. Po pierwszym dniu pobytu w szkole, 6-letni chłopiec sam zdecydował, pomimo usilnych starań rodziców, że nie będzie już nosił drogich i szykownych strojów lecz ubierze się podobnie do swojego ulubionego rówieśnika. Tak oto rozpoczęło się u małego chłopca zainteresowanie sprawami bliskich, ich uczuciami, pragnieniami i rodzącymi się potrzebami. „Właściwą drogę życiową jest droga łagodzenia cierpień” – jak mawiał.
Mając 18 lat zdecydował, że zostanie profesjonalnym muzykiem, organistą. Już jego nauczyciel paryski nazwał go geniuszem. Jednakże krótko po rozpoczęciu studiów w Paryżu, postanowił zmienić kierunek studiów i zapragnął być pastorem. Zapisał się na Uniwersytet w Strasbourgu. Dokonywał kolejnych wyborów. Podczas pierwszego roku pracy jako pastor, Schweitzer napisał swoje dwie pierwsze książki – religijną oraz biografię J. S. Bacha. Sprawiły one, że Schweitzer stał się znanym i lubianym mówcą oraz wykonawcą muzyki organowej w całej Europie. Przez dziewięć lat poświęcał się z pasją studiowaniu nauk ścisłych, a także muzyki, teologii i filozofii (na przykład: Reverence for Life, The Quest for the Historical Jesus). Po czym mógł skierować swoje szerokie zainteresowania na chrześcijańskie aspekty życia.
Ja przed wszystkim czerpię z Niego etos pracy, bo imponuje mi to, że stawiał wobec siebie wysokie wymagania. Nie poddawał się chyba nigdy. Praca była dla niego chlebem powszednim. Dodajmy, że zaczynał już w młodości i bezinteresownie pracował na rzecz innych. Wielkość jego wynikała z prostoty, szlachetności i uczciwości. Pokora i cierpliwość zaś z bogatego wnętrza duszy, która nadawała jego osobie szlachetnej barwy.
Jego osobowość fascynuje mnie. W wieku 28 lat, Schweitzer przeczytał raport o pracy w misji Paryskiego Ewangelickiego Towarzystwa Misyjnego w Kongo (obecnie Republika Zairu). Warunki życia i potrzeby Afrykanów, wpłynęły na jego dalsze losy. Wkrótce po przeczytaniu tego raportu porzucił pracę nauczyciela na uniwersytecie i wstąpił do szkoły medycznej, poświęcając się pilnej służbie na rzecz ludzkości. Odnoszę wrażenie, że siła sprawczą była dla niego chęć, aby jak mawiał „życie wznieść na najwyższy poziom”. Dostrzegał coś więcej niż tylko ludzką, samolubną i jałową biologiczną egzystencję.
Od rozpoczęcia studiów medycznych minęło 8 lat, kiedy przekonał Paryskie Towarzystwo Misyjne aby wysłały go do Afryki. Towarzyszyła mu, od roku jego żona Helena Breslau, która przysposobiła się do roli pielęgniarki. W 1913 r. po miesięcznej podróży osiadają w misji odległej o 4 km od miasta Lambaréné, położonego na jednym z ramion wielkiej rzeki Ogoové (Ogowe). Od 1876 roku istniała tam misja, założona przez amerykańskiego lekarza i misjonarza doktora Nassau`a. A od 1892 roku tereny te stają się posiadłością misji francuskiej. Schweitzer rozpoczął swą działalność dysponując tylko jednym pomieszczeniem na przyszły szpital, starym kurnikiem. W takich oto okolicznościach spełniły się jego marzenia i wypełniało się posłannictwo niesienia pomocy chorym w centralnej Afryce. Już jesienią powstają pierwsze baraki: ambulatorium, sala operacyjna i apteka. Przez pierwsze najcięższe dziewięć miesięcy pracy spotkał ponad dwa tysiące potrzebujących.
Cenie go za Jego bezpośrednie podejście i sposób rozwiazywania problemów życiowych. Jego postawa entuzjasty i optymisty, szybkiego organizatora, a przede wszystkim Wielkiego Człowieka znajdowała wyraz w pokonywaniu wciąż nowych przeszkód. Uparcie dążył naprzód i nie omijały go zmęczenie, wątpliwość i pogoda ducha. Niestrudzenie kompletował personel medyczny i „przyjmował” kolejnych pacjentów. Znajdował proste rozwiązania. Leczył w warunkach jak najbardziej naturalnych dla chorych. Stawiał na szybką, doraźną i ukierunkowaną pomoc. Okazywał dużo zrozumienia cierpiącym. O tę wrażliwość moralną walczymy dzisiaj przez cały czas. Swoje serce okazywali mu ludzie związani z nim na co dzień. Kierując pracą szpitala jednocześnie rozwiązywał istotne problemy życiowe Gabończyków. Jego nauki głoszone podczas nabożeństw w szpitalu i różnych uroczystości są wciąż aktualne. Był nonkonformistą. Głosił zasady moralnego dobra, prawdomówności, wierności sobie, rzetelności i sprawiedliwości. Widział tylko bliźnich. Istotę współczłowieczeństwa dostrzegał w etyce czci dla życia i woli życia. „Człowiek jako taki jest naszym bliskim” – jak mawiał [1]. Uważam, że te słowa są istotą naszego postępowania lekarskiego.
- „Żaden promień słońca nie idzie na marne.
- Ale zieleń, która budzi, potrzebuje czasu, i człowiekowi, który
- sieje ziarna,
- nie zawsze dane jest doczekać się żniw.
- Wszelkie dobre działanie ma swe źródło w nadziei” [2].
-
„We wszystkim, w czym dostrzegasz życie – we wszystkim jesteś ty” [1]
Gdy Schweitzer opisywał swoje trudy życia miał 56 lat. Pracował nieustannie. Gdy miał 80 lat nazwał się „niewolnikiem pracy”. Ci co nie widzieli jego dzieła, przyciągani byli bezpośredniością, szczerością i prostotą jego wypowiedzi. W jego postępowaniu widać było nieskazitelny porządek. Jego nieposkromioną „zmorą” była ogromna korespondencja z całego świata. „Dążymy do tego, aby od razu, nie odkładając, okazywać swoja wdzięczność. Więcej wtedy na świecie będzie słońca i ochoty do dobrych uczynków” [2].
Etapem twórczym były lata przypadające na liczne koncerty organowe i odczyty w Europie. Po wyjściu z obozu w 1918 r. wyczerpany ciężką chorobą powracał szybko do sił. Motorem do wytężonej pracy były perspektywy odnowy zrujnowanego szpitala w buszu i niebywała chęć powrotu do potrzebujących go, bliskich mu pacjentów. Kolejnych 6 lat podróży po Europie zaowocowało pasmem sukcesów: w Zurychu otrzymał swój pierwszy doktorat honoris causa, oddał do druku wspomnienia ze swojego dzieciństwa oraz wspomnienia z Afryki, dzieło religioznawstwa Chrześcijaństwo a religie świata, znamienne działo filozoficzne Filozofia kultury i inne. Większą część swojego pracowitego życia spędził w Afryce. Czas wolny wypełniał snując plany odbudowy ruin ośrodka w Afryce, założenia sadu owocowego, czy warzywniaka przy szpitalu. Wszystkim współpracownikom surowy klimat tropikalny dawał się we znaki. Podróże miały służyć nabraniu nowych sił do pracy.
Tak naprawdę w Lambaréné nigdy nie był samotny. Miał wielu przyjaciół, a nowych szybko sobie zjednywał. „Nie pomiń okazji, gdy możesz coś z siebie ludziom ofiarować jako człowiek” [1]. Ze względu na miłość do zwierząt porównywano go ze św. Franciszkiem. Miał cała menażerię: psa, dzikie świnie – Teklę i Izabelę, trzy młode pelikany oraz opiekował się całymi osieroconymi szympansami. Jego postawa chrześcijańska – idea miłości bliźniego, towarzyszyła mu co dzień. „Moralnie dobry jest tylko jeden uczynek: przysparzanie komuś dobra” – jak mawiał. Tak wyobrażam sobie moją przyszłą praktykę lekarską.„Zaczniemy szanować wierzenia każdego człowieka. Jednoczyć nas będą cele stojące ponad wszelka doktryną” [2]
Kiedy przed wyjazdem do Afryki ewangelicki pastor rozpoczyna działo swego życia, nie godził się na „egzamin z wiary”. Miał niezłomny charakter, że „dogmaty wiary ludzi dzielą, prawdziwa religijność jednoczy” [2]. Chciał być chrześcijaninem na tyle, by żyć wedle wskazań miłości bliźniego. Schweitzer jako teolog był bardzo liberalny. Nie był ani misjonarzem, ani filantropem – jak sam mawiał.
Jego dewizą były słowa – „(…) Przeżyć życie w sposób właściwy, być w świecie, a nie z tego świata – na tym polega religijność” [2].
-
„Wcześniej czy później idea, której tu jestem rzecznikiem, zdobędzie świat, ponieważ nieubłaganą logiką zniewala ona zarówno umysł jak serce [2]
10 grudnia 1954 r. w Oslo, Albert Schweitzer odebrał Pokojową Nagrodę Nobla, przyznaną mu dwa lata wcześniej. Jego obowiązki względem chorych uniemożliwiły mu przybycie na ceremoniał. W takim przypadku zaszczyt odebrania nagrody przypadł ambasadorowi Francji Panu de Monicault. 79-letni wówczas Schweitzer wybrał się w podróż do Europy i dostarczył swoje podziękowania 4 listopada 1954 r. na Uniwersytecie w Oslo. Przemówienie w języku francuskim trwało 55 minut, a zgromadzeni goście byli oczarowani jego osobą. Miał na sobie „wytworny staromodny czarny frak, stójkę i poczwórnie związany krawat”, spopularyzowany przez Króla Anglii Edwarda VII. Przez cały czas stał wyprostowany jak struna. Taki wizerunek bez wątpienia należy do człowieka, który postępuje zawsze według własnych zasad, o silnej charyzmatycznej osobowości, mającego poczucie własnej godności. Te cechy charakteru ukazują nam siłę jego oddziaływania.
Tak bardzo współczesne są słowa jego przemówienia. „Człowiek stał się supermenem” i „cierpi z powodu śmiertelnej niedoskonałości swojego ducha”. Postęp cywilizacji narzuca nam modele postępowania. Tak nie powinno być. „To duch który stworzył humanitaryzm, który jest początkiem wszystkiego kieruje nas ku formom wyższego życia”. Schweitzer za kwotę 33 tysięcy dolarów uzyskaną jako honorarium za Nagrodę Nobla rozbudowuje szpital i oddaje do użytku pomieszczenia przeznaczone dla trędowatych. W roku 1955 Królowa Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii Elżbieta II nagrodziła jego działalność przyznając mu „Order zasługi”, brytyjskie najwyższe cywilne odznaczenie. Początek swej pracy misyjnej przypadł na pierwsze szesnaście lat pracy lekarskiej. Na sen i wypoczynek przeznaczał niewiele. Był człowiekiem o niespożytej sile. Przez cały czas się rozwijał. Każdy lekarz chcąc rzetelnie wykonywać swój zawód musi zastanowić się choć na chwilę ku czemu zmierza. Ja, będę traktować pacjenta jak współczłowieka, z należytą mu godnością, a cierpienia jego nie będą nigdy mi obce. Są to według mnie główne zasady Alberta Schweitzera, które akceptuję.
Cześć dla życia
-
„(…) Żelazna brama poddała się, ujrzałem ścieżkę w gęstwinie. Oto natrafiłem na ideę zawierającą w sobie łącznie afirmację życia, afirmację świata oraz istotę moralnego dobra” [2].
Schweitzera nazywano za jego życia Wielkim Chrześcijaninem. Swój program moralny nazwał etyka czci dla życia (die Ethic der Ehrfrucht vor dem Leben). Jest to jego recepta na życie.„Istotą dobra jest życie utrzymywać, życiu sprzyjać i życie wznosić na najwyższy poziom. Złem jest życie niszczyć, życiu szkodzić i życie hamować w rozwoju. Oto podstawowa zasada etyki – konieczna, uniwersalna i absolutna”[2]. Ja też hołduje tej myśli.
Wychowany w duchu miłości do bliźniego od najmłodszych lat kierował się sercem. Nie obce były dla niego problemy rówieśników. Dojrzewał bardzo szybko. Już jako młodzieniec posiadał wszechstronne zainteresowania i ogromny talent. Co spowodowało, że z ochotą zajął się bliźnimi? Czym kierował się w swoim postępowaniu? Odpowiedź znajdujemy szybko. Pytany o swoją przynależność odpowiadał: homo sum [1].„Co to jest młodość? Młodość to nie tylko pewien okres życia ludzkiego, odpowiadający określonej liczbie lat, ale to jest zarazem czas dany każdemu człowiekowi i równocześnie zadany mu przez Opatrzność” [3]. Tak więc jest to czas wytężonej pracy, ogromny wysiłek poświęcony rozwiązaniu podstawowych problemów egzystencji. Ale nie tylko. Człowiek szuka celu w życiu, szuka drogi którą wybierze i będzie szedł. Tak oto odpowiada na pytanie dziennikarza włoskiego papież Jan Paweł II: „Szuka (człowiek) nie tylko sensu życia, ale szuka konkretnego projektu, wedle którego to swoje życie ma zacząć budować. I to właśnie jest najistotniejszy rys młodości” [3].
Schweitzer znalazł własne, „nowe i głębsze uzasadnienie”. Swoją etykę opierał na przeżyciu solidarności ze wszystkimi stworzeniami, na przeżyciu, które trwale przeobraża osobowość. Głosił, że kto spełnia wymagania jego etyki, żyje zgodnie ze swoją prawdziwie ludzką naturą. Nie jest to ani proste, ani łatwe. Wobec otaczającego nas współczesnego świata konieczna jest odwaga i cierpliwość, nie tylko wobec pacjentów, ale i wobec kolegów w pracy. Stanowi to według niego podstawę intensywnego wysiłku duchowego [2]. Dziś rodzą się nowe pytania. Wierzę, że im większą wiedzę i dojrzałość moralną posiadam, tym opieka którą roztaczam jest lepsza i miłosierna. Należy ponosić wyrzeczenia i ofiary. A przez całe życie wybierać. Jako lekarz mam na to doskonałą okazję.
„Życie to siła, to energia (…) Życie to odczuwanie, doznawanie, cierpienie. A gdy się wgłębisz w życie, gdy spojrzysz rozjaśnionym okiem na potężny ożywiony chaos, wszystko nagle zawiruje w tobie: bo oto we wszystkim zaczniesz odnajdywać siebie” [2].
Przełom XIX i XX wieku, któremu towarzyszyły wybitne osiągnięcia w dziedzinie nauki i techniki porównywałbym z współczesnym postępem cywilizacji na przełomie XX i XXI wieku. Z całą pewnością wciąż uważam aktualne słowa i myśli Alberta Schweitzera. Na przełomie końca XIX wieku mówił o moralnym kryzysie, braku duchowego rozwoju jednostek, o ubogim ich wnętrzu, braku dojrzałych autonomicznie osobowości. „Człowiek żyje z przytępioną lub zniekształconą świadomością moralną” [2]. Taki jest ogołocony z cnót obraz społeczeństwa, opisany przez samego Autora w Filozofii kultury. Według niego, aby się temu przeciwstawić należy zmienić wzorce postaw ludzkich. Chciał, aby ludzie czerpali z jego konkretnych dzieł życia i kultywowali zmianę i odnowę świadomości. Dzięki trwale i nieustannie dokonującym się przeżyciu solidarności ich postawa życiowa opierać się będzie na czci dla życia.
„Każdy na swoje Lambaréné”
-
„Czy znać siebie nawzajem – to znaczy wiedzieć wszystko o sobie?
- Nie.
- To znaczy siebie kochać, ufać sobie i wierzyć wzajemnie (…)
- Poznawaj innych jedynie,
- być pomóc mógł człowiekowi
- w czas jego zgubienia, upadku
- znów wyprostować się i odnaleźć (...)” [2].
W dynamicznie rozwijającej się Europie końca XIX, tworzy się nowa wizja „inżynierii sanitarnej” jako nie tylko wpływ działań mikrobiologów, lecz także jako oczekiwanie szczególnego „komfortu”. Na przykład wśród nowych urządzeń święci triumf syfon – hydrauliczne przedsięwzięcie końca stulecia [4]. Już na przełomie wieku to nie słowo „pomoc” lecz słowo „solidarność” przeważa w działaniach na rzecz zdrowia społeczeństwa. Nowa wizja współzależności: bronić się poprzez obronę innych i chronić się przed zarazkami poprzez chronienie wszystkich. Nową rangę zaczyna mieć słowo „sanatorium”, jako wzmocnienie najsłabszych i promocja zachowań prozdrowotnych. Jak pisał H. Landouzy w Cure de sanatorium simple et associetée – sanatorium ma wprowadzić do „życia warstw ludowych zwyczaje i środki ostrożności mające zapobiec rozwojowi chorób” [4].
Wizytujący jego ukochany zakątek podróżni opisywali jego oddanie i „kwiat”, który wyrósł na jego ziemi. Asystowali misjonarzowi i pozostawiali cząstkę siebie. Ich wysiłek koncentrował się na małym nieznanym szpitalu na krańcu świata, który dzięki ich solidarności i poświeceniu z czasem opromieniał sławą.Lekarz-misjonarz
-
„Cześć dla życia, veneratio vitae, jest najbardziej bezpośrednim a zarazem najgłębszym osiągnięciem mojej woli życia” [2].
Był więcej niż tylko lekarzem. Albert Schweitzer to humanista, zapatrzony w tysiące istnień ludzkich egzystujących w niewyobrażalnie surowych warunkach. Odważnie stawiający czoło wojnie, chorobie i starości. Dając wszystko, w zamian za niewiele lub za nic. Spełniło się marzenie jego życia, aby nieść pomoc potrzebującym w pilnej służbie na rzecz ludzkości. Na początku leczył trąd, malarię i śpiączkę. W 1917 r. jako jeniec obozu w St. Remy Schweitzer mówił – „Co dzień odczuwam jako wielkie dobrodziejstwo, że gdy inni zmuszeni są odbierać życie, ja mogę życie ratować” [1]. Swoim postępowaniem w beznadziejnych sytuacjach zainspirował niezliczone rzesze młodych ludzi do oddania się w służbę ludzkości. „Jego szpital” zdominowany był przez Szwajcarów, powodem była lokalizacja ośrodka rekrutacyjnego. Był to szpital białych dla czarnych. Afryka dzisiejsza jest bardziej otwarta. Pomoc medyczna dociera prawie wszędzie. Wobec ogromu potrzeb licznych mieszkańców Afryki jest to tylko kropla w morzu.
„Ale proszę sobie uprzytomnić, że tam miliony ludzi cierpią bez nadziei na pomoc (…). Musimy zbudzić się ze snu i dostrzec swą odpowiedzialność” [2]. To nasz obowiązek i zadanie życiowe, a nie dobre uczynki.
Współczesna praktyka lekarska, jaka jest?
-
„Because I have confidence in the power of truth, and of the spirit, I have confidence in the future of mankind”
Jako młody pracownik naukowo-dydaktyczny staram się wykorzystać zdobytą wiedzę medyczną w mojej pracy ze studentami oraz w celu rozwinięcia własnej myśli. Prowadzę doświadczenia i obserwacje. Poza tym jako wolontariusz uczestniczę w opiece medycznej nad chorymi w klinice. Nieobce są mi warunki współpracy lekarzy i pacjentów. Nierzadko buntuje się przeciwko złemu traktowaniu pacjentów, braku dla nich czasu, należytego szacunku, zainteresowania się ich problemami. Wzorem prawdziwego lekarza, który spełnił swoją misję jest w tym względzie oddany pacjentom Albert Schweitzer.
Myślę, że będę czerpał z tego wzorca. „Jednakże nie tracę odwagi. Nieszczęście, które widziałem, mobilizuje moje siły, a wiara w ludzi podtrzymuje moja ufność” [2]. „Postanowiłem zostać lekarzem, aby działać bez słów. Przez całe życie wyzywałem się w mówieniu” [2]Bez wątpienia był człowiekiem nauki. Jako profesor strasburskiego uniwersytetu zostaje studentem medycyny, na przekór rodzinie i przyjaciołom. „Wielki Doktor z Dziewiczego Lasu” – jak nazwą go w Afryce, przygotował rozprawę doktorską o Kancie na paryskiej Sorbonie, a habilitował się z życia Jezusa. Teologia była dla niego zawodem i pasją. Przyjaciele powiedzą o nim później, że „w Afryce ratował starych Murzynów, a w Europie stare organy” [5]. Charakter pracy szpitala w dżungli nadawał tryb życia Alberta Schweitzera. Była to skrupulatna obowiązkowość i 24-godzinna gotowość. Nowe Lambaréné jest unikalną mini-społecznością. Miejscem leczenia i życia jednocześnie.
Po założeniu Fundacji Schweitzera 24 września 1974 r. powstawały narodowe organizacje członkowskie fundacji w wielu krajach. Max Caulet, dyrektor administracyjny szpitala znalazł w Lambaréné cel swojego życia, podobnie jak Albert Schweitzer położył fundament pod nowy szpital i pozostawił pamiątkę po organizatorze oryginalnej idei [5]. Mimo, że Schweitzer przeciwstawiał się uznawaniu jednostek za wzorce, był doskonałym przykładem dla pokoleń.
Z całym przekonaniem można powiedzieć, że za życia Alberta Schweitzera „ruch schweitzerowski” rozkwitał. Współpraca wielu ośrodków w różnych dziedzinach nauki spajała osoba wybitnego teologa i humanisty. Elektryzowało to działania na rzecz pomocy dla wszystkich potrzebujących.Jak pisze nestor polskiego ruchu schweitzerowskiego profesor Henryk Gaertner „kamieniem milowym promocji idei i dzieł Schweitzera” było powstanie tej organizacji w 1975 roku na gruncie polskim [6,7,8].